sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 40

*Justin

Nocą wszystkie problemy nawet te najmniejsze wydają się bardziej poważne, a wszystkie złe myśli bardziej mroczne.
Postanowiłem wziąć samochód i pojechać do Bueny stwierdzając, że tak będzie szybciej. Chociaż nie wiem czy to był dobry pomysł by prowadzić w stanie w jakim teraz byłem.
Nie wiedziałem co się dzieje z Chrisem i z moją dziewczyną do której dzwoniłem dosłownie co 5 minut, a ona nie odbierała. Nie wiedziałem kompletnie nic i szczerze tego nienawidziłem.
Jechałem tak, że gdyby coś lub ktoś pojawił się teraz nagle na jezdni to jestem pewny, że by nie przeżył.
-Odbierz!- warknąłem zniecierpliwiony kiedy kolejny raz wybrałem jej numer i wsłuchiwałem się w głuchą ciszę- Cholera!
Naprawdę miałem szczerą ochotę wyjebać ten telefon przez okno.
Wziąłem głęboki wdech mając nadzieję, że to chociaż trochę pozwoli mi się uspokoić.

Podjechałem pod dom Bueny i zobaczyłem, że światło świeci się w jej pokoju. To jeszcze nic nie znaczyło, ale i tak poczułem pewnego rodzaju ulgę.
Nie wiem, który już raz tego dnia wziąłem telefon w dłoń i zadzwoniłem do Bueny dosłownie modląc się by odebrała.
-Halo- nagle usłyszałem jej cichy, delikatny głos i z ulgą wypuściłem powietrze z płuc
Rozluźniłem dłonie dopiero teraz orientując się, że cały czas były zaciśnięte w pięści.
-Czemu nie odbierasz?- wysiadłem z samochodu i podszedłem do jej drzwi
-Więc to ty cały czas dzwoniłeś. Brałam prysznic, nie słyszałam, przepraszam- jej głos z każdym słowem był coraz cichszy tak jakby się bała, że zaraz na nią nakrzyczę
Jednak zamiast tego na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Wyjdziesz na chwilę?
Nie wyobrażam sobie, że mógłbym teraz tak po prostu odjechać bez zobaczenia jej.
-Rodzice już śpią, nie wiem czy dam radę wyjść tak, żeby ich nie obudzić…
-Proszę- szepnąłem
Nastała chwila ciszy.
-Dobrze, zaraz będę
Schowałem telefon do kieszeni spodni i miałem ochotę dosłownie krzyknąć jak bardzo szczęśliwy jestem. 
Nic jej nie jest, cały czas była w domu, bezpieczna.
Nagle drzwi otworzyły się, a w nich pojawiła się Buena.
Miała na sobie różową piżamę w kwiatki i wyglądała w niej jak mała dziewczynka.
Zaśmiałem się.
-Mam nadzieję, że nie śmiejesz się ze mnie?- spytała zamykając drzwi i podchodząc bliżej mnie
-Nie, ależ skąd skarbie. Bardzo ładnie ci w różowym- ponownie się zaśmiałem, po czym mocno ją do siebie przytuliłem
-Coś się stało?- niemal od razu zadała to pytanie
W sumie wiedziałem, że je zada. Nie jest głupia, pewnie, gdy tylko do niej zadzwoniłem wyczuła, że coś jest nie tak.
-Pytasz co się stało, ponieważ cię przytulam?- spytałem udając, że nie wiem o co jej chodzi
Ukryłem twarz w jej ramieniu i zaciągnąłem się jej zapachem.
-Justin- jęknęła jakby zirytowana, a potem odsunęła się ode mnie
-Myślałem, że to normalne, że chłopak chce przytulić się do swojej dziewczyny, ale skoro nie…
-Justin- była całkiem poważna- Po co chciałeś, żebym przyszła? Żeby znowu mnie okłamywać?
-Żeby cię przytulić
-Och przestań!- wyrzuciła ręce w górę- Oboje dobrze wiemy, że to nieprawda
Ciężko przełknąłem ślinę, po czym podszedłem do niej tak blisko jak tylko się dało.
Ująłem jej twarz w dłonie i chciałem ją pocałować, ale mnie odepchnęła.
-Albo powiesz mi o co chodzi albo wracam do domu
W jej oczach widziałem rozczarowanie. Wiem, że było jej ciężko, mi też było. Naprawdę nie chciałem jej okłamywać, ale musiałem. Wyobrażacie sobie co by było gdybym powiedział jej teraz, że Chris zniknął, a ja nie mam pojęcia gdzie on jest?
Pewnie uparłaby się, wymknęła z domu i pojechała go ze mną szukać. Już i tak ma dość problemów przeze mnie.
-Ja po prostu… niedługo chyba znów będę musiał wyjechać na parę dni, może nawet jutro. Jeszcze nic nie jest pewne, ale wolałem już teraz pożegnać się z tobą.
Nie jestem pewny czy mi uwierzyła.
-I już? Właśnie to tak przede mną ukrywałeś?- patrzyła na mnie podejrzliwie
-Nie chciałem, żebyś się martwiła
Zapadła cisza.
Buena wpatrywała się we mnie, a jej wzrok był coraz cięższy do zniesienia. Mam na myśli, że w jej oczach nadal był smutek i rozczarowanie, byłem pewny, że doskonale wie, że ją okłamałem i z każdą chwilą coraz bardziej miałem ochotę powiedzieć jej całą prawdę, ale nie mogłem, nie mogłem tego zrobić dla jej dobra.
Pocałowałem ją w czoło i jeszcze raz mocno przytuliłem.

*Buena

Przytulił mnie i poszedł. Wsiadł do samochodu i odjechał ani razu już na mnie nie spoglądając.
Weszłam do domu i jak najciszej umiałam udałam się na górę do swojego pokoju. Gdy już się w nim znalazłam natychmiast wskoczyłam pod ciepłą kołdrę i zamknęłam oczy. Moi rodzice i tak myślą, że śpię już od dłuższego czasu.
W tym momencie żałowałam. Żałowałam, że tak po prostu dałam mu odejść. Żałowałam, że tak beznadziejnie poprowadziłam tą rozmowę i żałowałam, że nie dałam mu się pocałować.
Nie sądzę by mówił prawdę, ale tak bardzo nie chciałam się z nim kłócić. Skoro nie powiedział mi jaki jest prawdziwy powód tego, że tu przyszedł to najwyraźniej uznał, że tak będzie najlepiej. Justin zawsze robi wszystko co dla mnie najlepsze, zawsze robi wszystko by mnie chronić. Jestem pewna, że gdyby mógł powiedziałby mi prawdę, ale i tak byłam na siebie zła.
To w jaki sposób mnie przytulił, tak jakby mówił „przepraszam”. Co jeśli naprawdę stało się coś złego. Co jeśli on naprawdę chciał się ze mną pożegnać, a ja nie dałam mu tego zrobić?
Usiadłam na skraju łóżka i ukryłam twarz w dłoniach.
Nagle poczułam, że łóżko ugina się pod czyimś ciężarem, spojrzałam w bok i zobaczyłam Donaco.
-Wiesz…- zaczęłam głaszcząc go po głowię- Chyba wszystko zepsułam
Na co on zaskomlał i ułożył się na moich kolanach.

*Justin

Gdy zatrzymałem się pod domem Chrisa nie wysiadłem od razu z mojego samochodu. Siedziałem tam i układałem sobie w głowię co mam powiedzieć, gdy już zapukam do drzwi jego domu.
Jego rodzice na pewno tam będą.
Tak, Chris jako jedyny z gangu miał obojga rodziców i jako jedyny był z nami dlatego, że sam tego chciał.
Mam na myśli, że wszyscy trafiliśmy do gangu, ponieważ sami nie dalibyśmy sobie rady. Niektórzy z nas nie mają nikogo, jak ja, niektórzy jak Ryan lub Lucas potrzebowali pieniędzy, jeszcze inni tak jak na przykład James, który jest zwykłym chujem, ale nie o tym teraz mowa pokłócili się z rodziną i po prostu nie mieli, gdzie się podziać. Każdemu z nas ten gang w pewnym sensie zastępował rodzinę. Pomagamy sobie i myślę, że wiele się od siebie nawzajem nauczyliśmy.
Natomiast Chris miał rodzinę, miał pieniądze i tak właściwie miał wszystko co tylko jest potrzebne do normalnego życia, ale ja mu to wszystko zabrałem, to przeze mnie teraz ma takie życie.
Chris jest moim najlepszym kumplem już ładnych parę lat i gdyby nie ja nie siedziałby teraz w tym całym gównie. Prawda jest taka, że to ja jako pierwszy zacząłem pakować się w kłopoty, zaczęłam handlować narkotykami, trafiłem na komendę za nielegalne używanie broni, a Chris on po prostu zawsze pomagał mi się z tego wszystkiego wydostać, ale w pewnym momencie sam stał się tego częścią. Nigdy nie chciał zostawić mnie samego to zabawne, bo wyglądało to trochę jakby mnie pouczał i zajmował się mną chodź jest 3 lata młodszy ode mnie.
Prawda jest taka, że gdyby mnie nie poznał miałby teraz zwykłe, dobre życie.
W końcu wysiadłem z samochodu, ale nadal nie byłem do końca pewny co mam dokładnie powiedzieć.
Przecież nie stanę w drzwiach i nie powiem „Przepraszam, Chris nie daje znaku życia już od dłuższego czasu czy wiedzą państwo może gdzie on jest?” prawdopodobnie umarliby w chwili w której by to usłyszeli.  
Nigdy tak się nie denerwowałem rozmową z jego rodzicami. Szczerze mówiąc byli mi naprawdę bliscy, to właśnie oni swego czasu zastąpili mi rodzinę i dom. Ci ludzie nieraz mi pomogli i będę im za to wdzięczny do końca życia.
Nawet się nie zorientowałem, kiedy stanąłem tuż przed drzwiami domu. Wziąłem głęboki oddech i próbowałem uporządkować moje myśli, po czym zapukałem do drzwi i czekałem w ciszy, aż wreszcie otworzyły się i ujrzałem mamę Chrisa.
Drobnej postury kobieta o długich brązowych włosach z pewnością wyglądająca na o wiele młodszą niż w rzeczywistości była. Czasami miałem wrażenie, że mama Chrisa w ogóle się nie zmienia. Cały czas wyglądała tak samo młodo.
Najpierw na jej twarzy pojawiło się lekko zdziwienie, ale bardzo szybko odeszło, a na jego miejscu zagościł szeroki uśmiech.
-Justin- powiedziała, po czym mocno mnie do siebie przytuliła
To był taki uścisk jakby matka przytulała swojego syna.
Odsunęła się ode mnie i przez chwilę uważnie mi się przypatrywała.
-Tak dawno cię nie wiedziałam. Wyrosłeś- uśmiechnęła się, ale w jej oczach cały czas mogłem dostrzec pewnego rodzaju strach, ale też ciekawość- Co cię tu sprowadza?
Nie wypowiedziałem jeszcze ani jednego słowa i im dłużej zwlekałem tym bardziej nie wiedziałem jak mam zacząć.
-Nic takiego, ja chciałem po prostu zapytać czy Chris jest w domu- włożyłem dłonie w kieszenie spodni, by nie zobaczyła jak drżą 
Natychmiast z jej twarzy zniknął uśmiech.
-Miałam nadzieję, że wiesz, gdzie jest…- powiedziała prawie szeptem
-Kiedy widziała go pani ostatni raz?
-Wczoraj wrócił późno, a dziś z samego rana gdzieś wyszedł i od tego czasu się nie odzywa
Już chciałem zadać kolejne pytanie, ale mama Chrisa mnie wyprzedziła.
-Justin, czy on znowu wpakował się w jakieś kłopoty? Jeśli coś się stało proszę powiedz mi- spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem
Rodzice Chrisa wiedzieli, że miał problemy. Może nie tyle problemy, ale wiedzieli, że dzieje się coś niedobrego. Nie raz odbierali go z komisariatu policji.
-Nie, ja jestem pewny, że nic mu nie jest- powiedziałem na tyle pewnie na ile tylko mogłem w tej chwili
Myślę, że i tak do końca nie uwierzyła mi w moje słowa.
-Niech się pani nie martwi- rzuciłem szybko, po czym odwróciłem się i tak po prostu odszedłem
Żałowałem, że to zrobiłem. Mogłem zadać jej, więcej pytań dotyczących Chrisa, mogłem dowiedzieć się czegoś więcej, ale widziałem w jej oczach, że się martwi i wie że coś jest nie tak i nie mogłem znieść jej spojrzenia.
Nie wsiadłem od razu do samochodu, po prostu powoli zacząłem iść przed siebie. Choć ta noc była cholernie zimna i szczerze mówiąc nie uśmiechało mi się włóczyć po St.John’s nocą to w tym momencie mnie to nie obchodziło.
Założyłem kaptur na głowę i spojrzałem w niebo. Było zachmurzone, więc prawdopodobnie zaraz zacznie padać deszcz.
Gdy opuściłem głowę z moich ust wydobyło się głośne westchnienie.
Nagle zobaczyłem postać stojącą parę metrów przede mną.
Poznam go wszędzie. Nie można nie poznać człowieka który niszczy ci życie już od paru lat.
Skoro pojawił się tu to oznacza tylko jedno- kłopoty. 
-Czego chcesz Chaz?- powiedziałem pewnym siebie głosem, ale on nie odpowiedział nic
Powoli podszedłem do niego bliżej. Wtedy na jego twarzy pojawił się uśmiech. To był najbardziej złośliwy i pewny siebie uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. To tak jakby mówił „Wygrałem”.
Patrzyłem na niego i zrozumiałem. Nie musiał nic mówić. To wystarczyło.
Ten pieprzony chuj ma Chrisa.
Zacisnąłem dłonie w pięści.
-Jeśli coś mu zrobiłeś- zacząłem powoli- To przysięgam, że cię zabije- powiedziałem przez zaciśnięte zęby
Ten uśmiech nie znikał z jego twarzy.
Nagle odwrócił się i tak po prostu zaczął odchodzić.
Ocknąłem się dopiero po chwili i zacząłem iść za nim. Szedł coraz szybciej i nawet nie zorientowałem się kiedy musiałem zacząć biec by za nim nadążyć.
Coraz słabiej go widziałem, a ta pieprzona mgła, która praktycznie nie znikała z tego miasta w niczym mi nie pomagała.
Nagle zatrzymałem się, a jego już nie było.
Krople deszczu zaczęły spadać na ziemie jedna po drugiej.
Po prostu stałem w miejscu moknąc i nie mogąc się ruszyć.
-Chcesz wojny- szepnąłem- To będziesz ją miał.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bardzo wam dziękuje za 200 tysięcy odwiedzin. Jesteście wspaniali 

29 komentarzy:

  1. OMG....genialny rozdział!! wiedziałam, że Chaz ma Chrisa! Boję się, że teraz będzie chciał zrobić coś Buenie. Będzie wojna! *-* omg.. nie mogę się doczekać następnego rozdziału! @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny!*.*
    Jestem na maxa ciekawa co będzie dalej. :) kocham to!<33

    OdpowiedzUsuń
  3. jesteś cudowna<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję,źe wracasz do nas na stałe.Dziękuję,świetny rozdział.Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! :)
    tyle emoooocji ;o ciekawe co z Chris'em .. ;o
    czekam z niecierpliwością na nn! ;)
    @Swag_Marika97

    OdpowiedzUsuń
  6. cudny rozdział *-*
    mam nadzieję, że Chrisowi nic się nie stanie:o
    @awwadrianne x

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, zajebisty rozdział! Mam nadzieję, że Chrisowi nic się nie stanie. Twój blog jest ZAJEBISTY! Kocham go ♥ ♥ *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju cudowny. SHDCUDEDDVXJDJDB aż nie wiem co napisać. Pisz dalej i nie przestawaj bo to mój ulubiony blog. <3
    ~@swago_

    OdpowiedzUsuń
  9. Co za dsjnfajsd z tego Chaza ! kjasd biedny Chrisiak ! :< Cudowny rozdział <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku boję się o Chrisa.... Ten blog wywołuje u mnie dużo emocji, nawet na chwilę nie mogę przestać myśleć o tym co będzie dalej... Od dłuższego czasu sama zastanawiam się nad założeniem bloga o takim bad Justinie haha ale sama nie wiem jak się do tego zabrać. Byłabym szczęśliwa gdybyś użyczyła mi paru wskazówek , z góry dzięki :* nie mogę się doczekać następnego rozdziału , a tym czasem zapraszam do mnie ;D http://tutushabe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. oh rozdział szczerze pisząc nijaki, bezbarwny. znaczy wiem że jakoś musisz zacząć żeby było zajebiście ale no przysypiałam... czekam na kolejny xo /@ZostawcieMnie

    zapraszam do siebie http://kamciaqqq.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest fajny . Nie ma w nim takiego coś WOW ale to w sumie dobrze . Żyję tym blogiem <3 <3 <3 <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
    Z niecierpliwością czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  13. IDEALNY !!!!!!!!!!!!! <3 :* :* :*
    @kejti34

    OdpowiedzUsuń
  14. kocham to tak cholernie bardzo <3 mam nadzieje że chrisowi nic nie jest bo bardzo go lubie...

    OdpowiedzUsuń
  15. jeju, zaczęłam czytać to opowiadanie kilka dni temu i jestem pewna, że gdybym miała więcej czasu, to przeczytałabym je w jeden dzień. bardzo lubię to, jak piszesz, wszystko jest takie tajemnicze, ciekawe i strasznie wciągające. czasem zauważam błędy interpunkcyjne lub drobne ortograficzne, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że treść jest niezwykła. życzę ci, aby nie zabrakło ci weny i żebyś skończyła pisać do końca, ponieważ zakochałam się w tym opowiadaniu i naprawdę nie wyobrażam sobie nie dowiedzieć się, jak to wszystko się zakończy. :) co do rozdziału, to jak zawsze genialny. mam tylko nadzieję, że nie uśmiercisz chrisa, bo strasznie go lubiłam. + chciałam jeszcze dodać, że nie wiem, czy o tym myślałaś, ale odkąd zaczęłam to czytać to miałam straszną rozkminę, czy buena się znowu przeprowadzi? szczególnie dręczyło mnie to wtedy, gdy jej mama zaczęła pracować, miałam wrażenie, że zaraz jej rodzice oznajmią, iż muszą się przeprowadzić, bo byłoby to w sumie dziwne, jakby zostali, skoro ciągle zmieniali miejsce zamieszkania. liczę jednak na to, że nie rozdzielisz justina i bueny, że w takim przypadku ona z nim zamieszka czy coś. :D ale się rozpisałam, nie będę ci już tu ględzić haha. jeszcze raz życzę weny oraz sukcesów w pisaniu i oczywiście z niecierpliwością czekam na nn. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. przeczytałam te 40 rozdziałow w 5 h i te opowiadanie jest naprawdę mega <3czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  17. ,gfdn bmg.,sxbnd ,fmsgxbn sj *.*

    OdpowiedzUsuń
  18. właśnie zaczełam czytać tego bloga i nie mogę doczekać się 41<3

    OdpowiedzUsuń
  19. Dopiero zobaczyłam, że nowy rodział, ale już komentuje. To w sumie urocze, że Justin nic nie chce mówić Buenie, żeby się nie martwiła. Bo ja co wszystko wiem strasznie boję się o Chrisa. Jeszcze ten opis jak Justin szedł porozmawiać z jego rodzicami... Wydaje się takim normalnym, fajnym chłopakiem i mam nadzieję, że mu się nic nie stanie. Nie mogę się doczekać kolejnego. <3 x

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham chce już nn <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Swietny czekam nn ;**

    OdpowiedzUsuń
  22. Zajebisty czekan na next'a =D

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny blog! Ale czemu dalej nie ma rozdziału?

    OdpowiedzUsuń